sobota, 28 listopada 2020

Rozdział #15

 

 Witajcie w Edolas.


Poranek był wyjątkowo ciepły, słońce nieśmiało przekradało się przez grube gałęzie drzew. Już drugą godzinę galopu pędzili przez leśne ścieżki, kierując się ku północy. Do Leśnego Królestwa dzieliło ich siedem dni drogi. Kakashi przewidział, że pierwszy przystanek zrobią za górami Yodo.
– Tam znajduje się gospoda, przenocujemy w niej i zrobimy zapasy na resztę podróży.
Zgodzili się wszyscy, ufając doświadczonemu kapitanowi. Wiedzieli, że Edolas znajduje się na północnym wschodzie, więc Kakashi najlepiej z nich znał tamte rejony. Pędzili ile sił, trzymając mocno w rękach lejce, dając się ponieść galopu koni. Hinata ufała swojemu ogierowi, a Hanu wiedział, że jest to jedna z najważniejszych misji jego życia. Naruto jechał obok dziedziczki byakugana, dając jej wsparcie, kiedy pokonywali chociażby pierwszą rzekę, czy uskok przy drodze.
Sakura nie odzywała się słowem, wciąż mając mętlik w swojej głowie. Kakashi, jakby lekceważąc wydarzenie poprzedniej nocy, zignorował jej pojawienie się pod główną bramą następnego dnia. Trwała jakby w miłosnym impasie, bo sama ignorowała Sasuke, wiedząc, że ma on swoje przyrzeczenia, oraz narzeczoną, która dotkliwie uświadomiła jej tą prawdę.
– Powinna panienka bardziej uważać. – Przerwał cisze, zbliżając się na metr. – Uprząż jest krzywo zapięta.
– Potrafię jeździć konno, bez panicza rad.
Sasuke zaśmiał się pod nosem, puszczając swe lejce. Schylił się i nie przerywając jazdy, dopiął kobiecie siodło. Chociaż wiedział, że przez informacje o Ino, Sakura trzyma się z daleka, on nie potrafił odpuścić i pozostawić medyczną kunoichi w spokoju. Po prostu chciał ją chronić.
Hinata wciąż galopowała przed siebie. Czasami spoglądała w stronę Naruto, który skupiony na jeździe, nie odwracał swego wzroku od drogi. Nim się spostrzegli, dotarli do gospody. W tym niewielkim miasteczku znajdowały się gorące źródła i Hinata ucieszyła się, pragnąc zażyć gorącej kąpieli.
Razem z Sakurą zajęły izbę na górze, a następnie w prowizorycznych szlafrokach zeszły na dół do damskiej łaźni. Gorąca woda dawała ukojenie obolałym mięśniom. Zanurzyła Hinata najpierw prawą stopę, sprawdzając temperaturę wody, a gdy uznała, że jest wystarczająco dobra zanurzyła się cała. Oparła się i przymknęła zmęczone powieki. Tak bardzo chciałaby cofnąć się do momentu z wczoraj. Kiedy dłonie Uzumakiego błądziły po jej plecach, gdy jej palce badały każdy skrawek jego umięśnionych pleców. Westchnęła.
– Hinata?
Sakura momentalnie znalazła się przy przyjaciółce. Bacznie obserwowała ją zielonymi oczami, unosząc jedną brew do góry.
– Mam pytanie. – Zaczęła nieśmiało, jakby próbując dać sobie otuchy, nim pomyślała, o co tak naprawdę chce zapytać.
– Czego byś chciała się dowiedzieć?
– Czy ty kiedyś miałaś jakieś bliższe relacje z mężczyzną?
Sakura zdziwiona zarumieniła się. Przez moment zamyśliła się, czy aby Hinata nie widziała wychodzącego Kakashiego z jej komnaty, ale uznała to za absurdalne. Przytaknęła palec do policzka, udając zamyśloną.
– Zależy o co konkretnie pytasz?
– Czy kiedyś, no wiesz, nie chodzi mi tu o zwykłego buziaka?
Haruno długo zastanawiała się, czy powiedzieć Hinacie o zdarzeniu zeszłej nocy. Lecz spostrzegła, że Hyuga nie pyta o to bezpodstawnie.
– Rozumiem, że ty Hinata miałaś i pytasz, czy uważam to za niestosowne?
– Nie, znaczy tak. Znaczy nie wiem...
– Myślę, że każdy ma swoje sumienie i rozum. – Sakura zanurzyła się głębiej w gorącej wodzie. – Jednak jeżeli coś więcej poczułaś, to nie wydaje mi się to niestosowne. Ludzie robią różne głupoty, kiedy są zakochani.
Hyuga obserwowała Haruno, która zanurzona do brody w wodzie, zamknęła powieki, wydychając powietrze ze świstem. Zmieszana, nie wiedziała, co myśleć, jednak miała podobne odczucie jak przyjaciółka. Uśmiechnęła się pod nosem na samo wspomnienie uniesienia w komnacie. Zanurzyła się głębiej w wodzie, dając odetchnąć obolałym jazdą mięśniom.
Mogłaby Hinata tak leżeć jeszcze parę godzin, gdyby nie konieczność wczesnej pobudki dnia następnego. Razem udały się do wynajętej izby, aby w podróżnych futonach udać się do krainy morfeusza.
Tej nocy nie nękały Hinate żadne wizje, czy odgłosy szyderczego śmiechu. Chociaż w momencie, kiedy już rankiem podążali leśną dróżką, prowadzącą nad rzekę Ishikari, która prowadziła, aż do granicy Królestwa Ognia, zdawało jej się, że słyszy słodki śpiew. Jednak nie był to śpiew, a cichy gwizd, wydobywający się z ust Naruto, jadącego obok dziedziczki rodu Hyuga. Uzumaki gwizdał jakąś przepiękną melodię, a patrząc na wyraz twarzy pozostałych wojowników, im też nie była im obca.
Uchiha Sasuke zaśmiał się do Naruto, przejeżdżając pomiędzy nimi. Pokręcił z rozbawieniem głową, dołączając do Kakashiego, który  gnał z samego przodu. Sakura dyskutowała o czymś z Nejim, który też, jakby znając melodię, zaczął gwizdać pod nosem. Ostatecznie Kakashi także się przyłączył. Sakura, zdezorientowana tak, jak i Hinata, w końcu przerwała im piękny koncert.
– Możecie panowie powiedzieć, co to za melodia?
– Może możemy? A może nie panno Haruno? – Odrzekł Kakashi, z wielkim rozbawieniem.
– Neji?
– Ja nie pisnę słowem. – Brunet wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu. – Nie wiem, czy wypada mówić kobietom.
– Dlaczego?
– To znana piosenka tylko mężczyznom. Coś, o czym nie powinno się wspominać w kobiecym gronie.
Sakura zmarszczyła nos i zmrużyła oczy. Tak, jak Hinata, chciała poznać słowa pieśni, lecz porzuciła tą chęć, a bynajmniej tak to wyglądało.
– Będą chcieli to sami powiedzą. – Hinata wyszeptała do przyjaciółki. – Jakoś ich podpuszczę.
I puściła Haruno oczko do Hinaty, a potem w szóstkę dalej kroczyli ścieżką, aż dotarli do rzeki. Pogoda zdawała się im sprzyjać, światło nie raziło w oczy, gorąc nie smagał zmęczonych podróżą ciał. Zatrzymywali się tylko, aby napoić konie, samemu dojadając kilka onigiri.
Ciągle posuwali się wzdłuż rzeki, ale szybko zrozumieli, że jej koniec znajduje się o wiele dalej, niż wcześniej zakładali. Kraina Leśnego Królestwa znajdowała się jeszcze jakieś trzy dni drogi od tamtego miejsca. Chociaż Hinata wykorzystała byakugan, nie potrafiła zobaczyć bramy prowadzącej do Edolas.
– Nawet jeżeli pośpieszymy tempa, nie uda nam się dotrzeć przed zmierzchem. – Zakomunikował Kakashi, kiedy wędrówka sięgnęła czwartego dnia. – Powinniśmy znaleźć schronienie na noc, z tego co widzę, zapowiada się na burze.
Spojrzała w ten czas Hinata na niebo, a w oddali zdawało się widzieć, kłębiące się, ciemno szare chmury. Przez te kilka dni nauczyła się ufać kapitanowi, ponieważ zawsze potrafił przewidzieć, jaka pogoda będzie następnego dnia. Znaleźli więc opuszczony dom, w którym postanowili się schronić. Nie była to posiadłość luksusowa, lecz nie przeciekało z dachu, gdy po kilkunastu minutach zaczął padać deszcz. Uchiha rozpalił ogień w kominku, Kakashi sprawdził czy w promieniu kilku metrów jest bezpiecznie, a Hinata z Sakurą rozłożyły futony na podłodze. 



Pierwszą wartę objął Kakashi, siadając przed budynkiem i oparł się o kamienną ścianę. Poprzez lata doświadczenia, nie narzekał na pogodę, na północy często padało. Kiedy posilił się gorącą herbatą, z ostrożnością obserwował otoczenie. Hinata ułożyła się w futonie obok Naruto, Neji także zmęczony już spał. Jedynie Sakura siedziała na drewnianym, wysłużonym fotelu, przyglądając się widokom za oknem. Podszedł do niej Sasuke, siadając naprzeciwko.
– Rozumiem, że panienka nie potrafi odpuścić?
– Chyba to raczej ja powinnam tak o paniczu powiedzieć?
– Chciałbym odpuścić i pozostawić cię w spokoju, jednak nie umiem. Jakaś część mnie pragnie być blisko, nie ważne, czy tego chcesz, czy mnie odpychasz.
– Nie powinien panicz tak mówić.
– Nie chcę byś uważała, że mając narzeczoną, chciałem tylko się rozerwać. To nie tak.
Sasuke odwrócił wzrok w jej stronę, dostrzegając, że kobieta była zmęczona podróżą. Na bladej cerze widział kilka sińców pod oczami, a gdy przygryzła wargę, zapragnął ją pocałować. Szybko oprzytomniał, kiedy wyrwała go z tych rozmyślań.
– Nie chce wiedzieć. Między nami nic poważnego się nie wydarzyło. Nie musi panicz mieć mnie na sumieniu.
– Mój klan od dawna utrzymuje bliskie stosunki z klanem Yamanaka. Żeby zachować przymierzę, jakie wypracowali nas pradziadowie, ojciec bez mojej zgody zaaranżował to małżeństwo. Miałem dziesięć lat, kiedy mój los został przesądzony.
– Ino bardzo się cieszy z waszego narzeczeństwa.
– Słyszałem, że rości sobie prawa do mnie. – Sasuke wypowiedział to zdanie, jakby z odrazą w głosie i rozgoryczeniem. – Chciałbym, byś tylko wiedziała panienko, że to nie jest narzeczeństwo z uczucia, a jedynie z obowiązku wobec klanu. Ino jest za bardzo napuszona i zuchwała.
– Nie powinien panicz tak mówić. W końcu to twoja narzeczona. – Powstała z miejsca i przysunęła mebel do niewielkiego stolika. – Chyba jest dosyć późno, powinnam się położyć spać, paniczowi też to radzę.
Nie odezwał się już Sasuke, pozwalając kobiecie przejść obok. Zauważył jak podchodzi do swojego futonu i kładzie się w nim, odwracając tyłem. Wziął głęboki wdech i zamknął oczy. Po chwili sam udał się do śpiwora i tak po prostu usnął.


Kakshiego zmienił w połowie nocy Neji, przynosząc kolejną porcję gorącej herbaty. Poklepał kapitana po ramieniu, prosząc, aby udał się chociaż na chwilę na drzemkę. Zmęczony Kakashi przystanął na tą propozycję. Przy swoim futonie ściągnął przemoczone ubranie, wieszając przy kominku, a następnie szybko wchodząc do futonu. Spojrzał raz jeszcze w stronę sąsiedniego śpiwora, w którym leżała medyczna kunoichi. Jej twarz była skierowana przodem do niego, tak, że Kakashi dostrzegł, jaka była piękna we śnie. Zamknął oczy i także ze zmęczenia od razu usnął.
Nazajutrz ostrożnie i powoli dotarli do północno-wschodnich ziem, gdzie zauważyła Hinata swym byakuganem bramę do Leśnego Królestwa. W pośpiechu pędzili, przeskakując trakt i lądując na drugiej stronie rzeki. Dalej już tylko prosto, aż do samego skalnego łuku, obrośniętego bluszczem. Drzewa i krzewy rosły w gęstych kępkach, zielone i bujne.
– Stać!
Zatrzymał ich głos, potężny lecz melodyjny. Od razu Hinata skierowała wzrok w stronę, z której pochodził i ujrzała mężczyznę. Włosy miał białe, połyskujące w promieniach słonecznych, a oczy błękitne i lazurowe niczym ocean. Wzrok jego teraz przebijał ich na wskroś, zastanawiając się, kto raczył zapuścić się w te strony.
– Nazywam się Hinata Hyuga i przyjeżdżam spotkać się z szanownym Aliosem.
– Hyuga? – Jegomość podszedł do kobiety bliżej, przyglądając się jej z uwagą. – Rzeczywiście, wyglądasz zupełnie jak księżniczka Almariel.
– To była moja matka.
– Przybywamy z rozkazu Hiruzena Sarutobi. - Odezwał się Naruto, przerywając rozmowę Hinaty z nieznajomym mężczyzną.
– Tak, rzeczywiście nasz pan prawił, że hokage zamierza przysłać delegację. – Odwrócił wzrok i teraz skierował błękitne tęczówki w kierunku Uzumakiego. – Nazywam się Toneri Otsutsuki, jestem dowódcą gwardii królewskiej. Proszę za mną.
Podążali więc za Tonerim w milczeniu przez utworzoną leśną ścieżkę. Bezpiecznie przebyli most, który znajdował się na wysokości kilkunastu metrów nad rzeką. Po prawej stronie obserwowali, jak z gór spływa wolnym torem, na dole rozciągająca się już na dwadzieścia metrów szerokości. Na końcu mostu przywitało ich kilka zastępów straży, a widząc Toneriego, rozstąpili się i utworzyli drogę. Hinata gięła się pod naporem ciekawskich spojrzeń i słyszała parę szeptów.
– Tak, to na pewno ona.
– Czyżby księżniczka Amalriel wróciła?
– Czy to delegacja hokage?
Kroczyli więc ścieżką w milczeniu, a Naruto pochwycił rękę Hinaty, dodając jej otuchy. Skierowała twarz w jego stronę, a on obdarzył ją pokrzepiającym uśmiechem. Była mu za to wdzięczna.  Ponieważ dobrze wiedziała, że sama nie dotarłaby aż tutaj. A w tych trudnych czasach mogła na Uzumakiego liczyć. Był przy niej, trzymał za rękę, wspierał radą, uśmiechem i aprobatą. Przy nim wszystko wydawało się Hinacie takie proste.
A Hinata w głowie toczyła batalię z myślami. Zadawała sobie pytanie – czy tak wygląda właśnie miłość?






K: Witam wszystkich w księdze drugiej. Mam nadzieję, że tak jak pierwsza zostanie pozytywnie odebrana i będziecie chętnie zaglądać, aby poznać kolejne losy bohaterów. 

Dodaję przedsmak księgi drugiej, małą zachętę do pozostania i przeczytania (mam nadzieję). Na chwile obecną nie wiem, kiedy się ukaże kolejny rozdział, możliwe, że dopiero na święta. 





6 komentarzy:

  1. Niech Hinata odkrywa miłość. Słodko <3. W zasadzie ten rozdział to wprowadzenie do dalszej części, także w sumie nie wiem co więcej napisać. Zobaczymy co będzie później.
    Pozdrawiam,
    Shar

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, w sumie tym rozdziałem chciałam czytelników wprowadzić do księgi drugiej. W następnych rozdziałach obiecuję już więcej nowości i akcji :)

      Usuń
  2. Uuu zauważyłam, że masz włączone zatwierdzenie komentarza. Nie wiem czy celowo, ale kiedyś mi się tak zrobiło i się dziwiłam dlaczego nie widzę komentarzy... a były oczekujące na moderację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat jest to celowe. Niestety spotkała mnie przykra rzecz na blogspocie i stwierdziłam, że o wiele lepiej, jeżeli jest zatwierdzenie komentarzy :)

      Usuń
    2. Nosz k****! 3 raz piszę ten komentarz ;( Blogspot mnie chyba nie lubi ;(
      Uuu Toneri ^^ ze względu na jego rolę w The last mam wrażenie, że i tutaj może namącić ^^
      Mimo kilku błędów stylistycznych to rozdział czytało się przyjemnie :)
      Wplotłabym trochę więcej NaruHiny. Widać, że ewidentnie lepiej czujesz się w tematyce SasuSaku, dlatego zaczęła ona przeważać w opowiadaniu.
      W chacie też miałam nadzieję, że wydarzy się coś więcej, że będą jakieś interakcje między współtowarzyszami podróży. No, ale co się odwlecze to nie uciecze :)
      Dość mojego marudzenia. Niecierpliwie czekam na następny rozdział :)

      Usuń
    3. Bardzo dziękuję za komentarz i opinię. Postaram się w przyszłych rozdziałach poprawić (możliwe, że w tym rzeczywiście umknęła moja czujność i pojawiły się błędy, przepraszam).
      Co do pary NaruHina druga księga będzie oparta na ich relacjach ii uczuciach :)

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥