czwartek, 8 października 2020

Rozdział #11

 

Zgrupowanie u Hokage.


Tamten poranek nie należał do najprzyjemniejszych. Potężna smuga deszczu, przedzierała się przez zielone gałęzie drzew, powodując na ziemi gęstą breję błota. Nic nie zwiastowało wcześniej takiej pogody, lecz Hinata doskonale wiedziała, że istnieją na świecie rzeczy, na które nie ma się wpływu. Góry bywają kapryśne, tak jak pogoda na wiosnę.
Wyjeżdżając z dworu, każdy miał nadzieję, na minimalny przebłysk promieni słonecznych, lecz bynajmniej nic tego nie zwiastowało. 
Kiedy wczoraj Hinata dowiedziała się o wyprawie, ogarnęła ją z początku ekscytacja, która później, pod osłoną nocy przerodziła się w niepewność. Z pomocą nadszedł Neji, który zaproponował swoje towarzystwo, tak jak Sakura. Ostatecznie wyruszyli w sześć osób – Hinata i Neji Hyuga, medyczna kunoichi Sakura Haruno, strażnik Sasuke Uchiha, tropiciel Kiba Inuzuka wraz ze swoim psem Akamaru oraz Ino Yamanaka. Hinata dostała od ojca informację, że mniej więcej w połowie drogi spotkają się z Naruto, który wyruszył wcześniej, aby zmienić wartę na zachodzie.
Trasa nie należała do najłatwiejszych, musieli dojść do wielkiego kanionu Yufugawa, do którego sama droga zajęła im trzy doby. Nocami jedna z osób stała na warcie, gdy pozostali spali w swoich podróżnych futonach w niewielkim namiocie. Pierwszej nocy przed nim stacjonował Uchiha, który swoją techniką Katon: Gōkakyū no Jutsu, zapalił drewno, po wygaszonym palenisku. Plecy oparł o chłodny konar, napawając się rześkim majowym powietrzem. Spoglądając w już bezchmurne, granatowe niebo, zaczął wspomnieniami wracać do momentu balu, a także wydarzenia znad jeziora. Od tamtego dnia nie zamienił nawet słowa z medyczną kunoichi. Nie chciał się jej się narzucać. Wszystko było dla niego nowe, nie mógł przywyknąć do tego uczucia. 
– Sasuke–kun?
Z namiotu wychyliła się blond głowa Ino, a jej niebieskie tęczówki bacznie go obserwowały.
– Powinnaś spać. – Odrzekł beznamiętnie, unosząc brew do góry. 
– Nie mogę zasnąć.
Yamanaka przybliżyła się do strażnika, siadając obok. Kruchymi palcami badała zielone źdźbła rosnącej trawy, pokrytej delikatną rosą. Długie, blond włosy rozpuszczone w lekkim nieładzie, sięgały jej do pasa. Strażnik dobrze wiedział, że kobieta pożera go wzrokiem, lecz nie starał się silić na uprzejmości. Milczał. 


Kanion był przepięknym miejscem – malowniczym, zapierającym dech w piersiach. Wysokie skały były pokryte zielonym kolorem, a w oddali widzieli kilka wodospadów wpadających do niewielkiego jeziora. Trasa prowadziła przez gęstwinę bluszczu zwisającego ze skalnych półek.
– Przenocujemy nad jeziorem. – Zdecydował Neji, a reszta przystanęła na jego słowa. – Rozbijemy namiot, złapiemy kilka ryb.
Mrok spowił horyzont, kiedy skończyli przyrządzać kilka łososi złapanych przez Kibę i jego psa Akamaru. Sasuke jak zawsze rozpalił stertę przyniesionych patyków, a Neji z kobietami rozłożyli podróżny namiot. Kiedy opróżnili swoje bukłaki z wodą, Hinata z Sakurą i Ino poszły w kierunku wodospadu, by napełnić je czystą, górską wodą.
Wodospad znajdował się dwadzieścia minut od namiotu. Zapalając od ogniska jedną z suchych gałęzi powędrowały w jego kierunku. Każda w ręce miała dwa bukłaki, przewieszone przez ramię. Konie stały uwiązane do drzew, spokojne, żujące źdźbła wystającej trawy. 
Hinata szła jako druga, oddając przewodnictwo Ino. W końcu to ona znała się na tropieniu bardziej niż Hinata, jednak Hyuga chciała to zmienić. Postanowiła szkolić swój byakuan, lecz wyprawa pokrzyżowała jej plany. Musieli szybko dotrzeć do siedziby Czcigodnego. Przy dobrych wiatrach, Neji obliczył, że za dwa dni przekroczą granice pałacu hokage. 
Yamanaka zatrzymała się przed wodospadem, obserwując bacznie otoczenie. Gdy dała znak, że można nabrać wody,  zaczęła rozmowę z Sakurą.
– Słyszałam, że panienka jest medyczną kunoichi.
Sakura pokiwała twierdząco głową, nabierając wody. Nie wiedziała czego oczekuje od niej kobieta, lecz zdecydowanie Hinata odczuła jej niechęć do Haruno.
– Podobno przysłużyłaś się paniczowi Sasuke. – ciągnęła dalej, niby obojętnie, aczkolwiek dało się wyczuć zazdrość w jej głosie.  – Mówią, że widziano was często razem na dworze.
– Ludzie różne rzeczy mówią, niekoniecznie jest to prawdą. 
– Czyli uważasz, że panicz Sasuke nic dla ciebie nie znaczy?
Sakura uniosła prawą brew do góry, opierając wolną dłoń na biodrze. Nie wiedziała dokąd może ta rozmowa prowadzić, więc starała się unikać konfliktu. Dla Hinaty i dla dobra misji. 
– Co masz na myśli?
– Tak jak myślałam. – Tym razem Ino napełniła dwa bukłaki. – Nie jesteś dla mnie konkurencją. Lecz zapamiętaj jedno, dam ci dobrą radę – pilnuj swojego nosa i nie wtykaj się pomiędzy dwójkę ludzi. Z paniczem Sasuke jesteśmy sobie obiecani. To jest mój narzeczony i na pewno nie jest zainteresowany jakąś podrzędną służką. 
Sakura nie wiedziała, czy powinna była wybuchnąć agresją, czy zlekceważyć obelgę pod jej adresem. Zdziwiła się, kiedy zazwyczaj spokojna Hinata, popchnęła Yamanakę do jeziora. Przy okazji blokując jej tenketsu.
– Brzydzę się przemocą. – Powiedziała, zabierając wywalone bukłaki i napełniając je ponownie. – Ale jeszcze bardziej brzydzę się takimi osobami jak panienka. Nie pozwolę, abyś obrażała drogą memu sercu przyjaciółkę. A jeżeli Ino chcesz udowodnić, że panicz Sasuke należy do ciebie, to weź go pod rękę i wyjdźcie. Nie potrzebujemy was tutaj. 
Napełniwszy bukłaki, wzięła za dłoń oniemiałą Haruno. Pociągnęła towarzyszkę w kierunku namiotu, zostawiając wściekłą Yamanakę w jeziorze. Nie przejmując się jej krzykami i groźbami. 
– Hinata, nie wiedziałam, że potrafisz zablokować tenketsu. 
– Podpatrzyłam jak Neji czasami znikał z naszego dworku. Odnajdywałam go i przyglądałam się, jak trenuje. Trochę mi zajęło, ale się w końcu udało. 
– Jestem pod wrażeniem.
Hyuga uśmiechnęła się do przyjaciółki i razem kroczyły ścieżką do namiotu. Ogień w dalszym ciągu się jarzył, a przy namiocie tylko odnaleźli Nejiego. Jego przenikliwy wzrok sprawdził kobiety, lecz nie zadawał żadnych pytań. Położyły bukłaki na niewielkim, plecionym kocu i weszły do namiotu. Kiba razem z Akamaru już spali na samym końcu, wydając z siebie ciche odgłosy chrapania. Hinata usiadła na swoim futonie, ręką głaszcząc jego materiał. Był przyjemny w dotyku, miękki i lekki. Zamknęła zmęczone oczy. Powoli oddychała, jakby zdenerwowana całym zajściem. 
– Powinnam stanąć na warcie. – Wyszeptała, wciąż z zamkniętymi powiekami.
– Odpocznij, ja mogę czatować.
Sakura objęła jej dłoń i delikatnie pogłaskała. Czuła wdzięczność Hinacie za okazany szacunek. Ich więź znaczenie przybrała na sile odkąd wyruszyli z Wioski Liścia. Hinata nie protestowała, tylko uśmiechnęła się i położyła w futonie. Zmęczenie dawało się we znaki.
Dobiegł ich odgłos wracającej Ino, która zdenerwowana i przemoczona stanęła przy ognisku. Wyciągnęła kruche dłonie do ognia i nie odzywała się. Krople spadały z jej włosów. Neji patrzył badawczo na nią, starając się zrozumieć, co mogło się wydarzyć. Lecz nadąsana Yamanaka nie odzywała się słowem. 
– Gdzie jest panicz Sasuke? – Przerwała milczenie, groźnie łypiąc na Hyugę. 
– Powiedział, że musi coś sprawdzić. 
Kobieta nadęła policzki, a Neji miał wrażenie, że taka jej uroda. Twarz posępna i sroga, chociażby najpiękniejsza na świecie, nie mogła być akceptowalna przez mężczyznę. Yamanaka była piękną kobietą, aczkolwiek sprawiała wrażenie napuszonej. Od wyruszenia z dworu Uchiha nie przestawała zadawać pytań biednemu Sasuke, który tylko ją ignorował. W tamtym momencie Neji bardzo mu współczuł. 
Ciszę przerwał szmer odchylonych gałęzi, by następnie przy ognisku ukazały się dwie postacie – Uchiha Sasuke w ciemnym ubraniu, a za nim  Uzumaki Naruto, odziany w biały, podróżny płaszcz. Neji powstał, robiąc miejsce przy ogniu zziębniętemu strażnikowi. Blondyn podziękował i usiadł obok ognia, trud podróży dał mu się we znaki. 
– Sasuke–kun! – Zapiszczała Ino, podbiegając do strażnika. – Nawet nie wiesz, co mi ta okropne baby zrobiły!
– Przestań krzyczeć. – Wycedził przez zęby. – Właściwie, czemu jesteś mokra?
– To te szarlatany mi zrobiły! – Palcem wskazała w stronę namiotu. – Hinata wepchnęła mnie do wody, blokując węzły czakry. 
– Hinata nie zna takiej techniki. – Do rozmowy wtrącił się poirytowany Neji. 
– Przysięgam. One się na mnie uwzięły. – Zaszlochała w jego ciemny płaszcz, co spowodowało, że Sasuke oddalił się od niej. – Przecież nie zrobiłabym im krzywdy. Dobrze wiesz, że nie należę do agresywnych osób. Najpierw ta cała medyczna kunoichi, ona jest najgorsza. Naubliżała mi i powiedziała rzeczy, które powinna się wstydzić kobieta w jej wieku. A potem ta Hyuga. Zablokowała  tenketsu i popchnęła do jeziora. Wiedziała, że woda jest lodowata. 
Zamilkła patrząc na wejście do namiotu, w którym pojawiła się Sakura. Baczne przyglądała się Ino, nie mogąc uwierzyć w te wszystkie brednie. 
– Niech panienka sobie nie przeszkadza, chętnie posłucham tych banialuk. – Wyrzekła dochodząc do ognia. 
– Co tu robisz? Czemu nie śpisz? – Zapytał Neji, łapiąc Haruno za nadgarstek. 
– Dzisiaj kolej mojej warty. 
– Możesz iść spać, ja stanę na straży. 
– Neji wczoraj już miałeś swój dyżur. – Rzuciła beznamiętnie. – Możecie sobie rozmawiać, romansować, odgrywać sceny gdzie indziej? – Skierowała wzrok na blondynkę. 
– Co ty do mnie powiedziałaś?! – Ino agresywnie ruszyła w kierunku rywalki, lecz Sasuke z Naruto byli szybsi. Sasuke przytrzymał Yamanakę, wyrywającą się i wykrzykującą pogardliwe słowa. Naruto zatrzymał Haruno, zanim doszło do tragedii. Neji wiedział jak to mogło się skończyć i dziękował, że Uzumaki szybko zareagował. 
– Uspokój się. – Warknął Uchiha do kobiety, zabierając ją za rękę i kierując w stronę gęstwiny drzew. Wiedział, że ktoś musiał ją odsunąć od namiotu. 
– Co się stało? – Zapytał Naruto, gdy upewnił się, że Sakura uspokoiła oddech.
– Słyszałam, jaką obłudę kieruje w waszą stronę. Jak zmyśliła całą historię o tym, jak bardzo ją nienawidzimy z Hinatą. A czy przyznała się, że to ona mnie zaatakowała? Hinata stanęła w mojej obronie i tyle.
Neji patrzył na Sakurę, obejmując ją ramieniem. Zmęczona kobieta wtuliła się w jego tors, a męska dłoń gładziła różowe pukle włosów. Naruto znów zajął swoje miejsce, kończąc ostatnią rybę i popijając wodą. Spojrzał raz jeszcze na towarzyszy, rzucił krótkie – dobranoc i z uśmiechem odszedł w kierunku namiotu. Pomimo starań Nejiego, Sakura zaprowadziła go do namiotu, a sama stanęła na warcie. Usiadła obok dogasającego ognia, okrywając się szczelniej plecioną narzutą. Nie starała się przyglądać, kiedy Uchiha razem z Yamanaką wrócili i kierowali się do namiotu. Dyskretnie spojrzała w momencie, kiedy Ino złożyła na jego poliku pocałunek. Poczuła lekkie uczucie zawodu. Jednak, co sobie wyobrażała? Przecież to była jego narzeczona. Skierowała głowę w stronę wodospadu. Woda starała się być wolna, a spadając na dół, kiedy łączyła się z jeziorem, pękały wszystkie wiążące ją przeszkody.
– Nie jest panience za zimno?
Dobiegł ją odgłos Uchihy, który podszedł bliżej, a w jego tęczówkach ujrzała pewien dotąd niespotykany mrok. Wyraźnie był zmęczony, o czym świadczyły niewielkie sińce pod oczami. Zaprzeczyła skinieniem głowy, nie potrafiła się odezwać. Nie po tym czego się dowiedziała i co zobaczyła. Powinna skupić się na powodzeniu misji, aby dotrzeć spokojnie do pałacu Trzeciego.
Katon: Gōkakyū no Jutsu.
Dogasające gałęzie zapaliły się na nowo, dając ciepło i oświetlając najbliższy obszar. Obserwował jej twarz, która nie wyrażała żadnych uczuć. Zielone oczy, teraz w odcieniu butelkowej zieleni, utkwione były w jakiś punkt przed nimi. Kąciki ust spoczywały, nie dając informacji, czy kobieta jest szczęśliwa, zła, czy smutna. Włosy rozpuszczone w nieładzie, spoczywały na kobiecym, niewielkim biuście. Jej oddech był miarowy, więc Sasuke stwierdził, że nie jest zdenerwowana. 
– Kobiety. – Zaczął opierając dłoń na ziemi i przenosząc na nią ciężar ciała. Odchylił głowę, spoglądając w niebo. – Jesteście zbyt uparte, a jeżeli chodzi o drugą kobietę, to jeszcze bardziej agresywne. Czy panience mówił już ktoś, że nie tak powinna zachowywać się kobieta?
Sakura pokiwała twierdząco głową, w dalszym ciągu nie odrywając wzroku od wodospadu. Szum wody uspokajał ją, nawołując do trzeźwego myślenia. Nie mogła spojrzeć na strażnika, bo najprawdopodobniej znowu by się złamała. 
– Nie zamierzasz się odzywać?
– Nie chcę się narażać Ino. W końcu twoja narzeczona już postawiła na swoim.
– Więc się panienka dowiedziała? – Uniósł brew do góry, odsuwając dłoń i prostując się. 
– Wyraźnie mi dzisiaj to zakomunikowała. Odpuszczę paniczowi resztę zbędnych dopowiedzeń z jej strony. W końcu to i tak nie ma znaczenia. 
– Nasz pocałunek też nie miał znaczenia? – Złapał jej dłoń, prowokując by spod wachlarza długich rzęs na niego spojrzała.
– Za dużo wina. – Odrzekła mrużąc oczy. – W końcu to był tylko jeden, niewinny pocałunek.
–– Chcę, żeby panienka wiedziała. – Ujął jej podbródek, przyciągają do siebie. – Dla mnie to nie był tylko niewinny pocałunek. Z całą pewnością bym go teraz powtórzył, o ile bym mógł. Lecz obawiam się, że tym razem panienka go bardziej intensywnie odwzajemni, dając mi siarczystego policzka. Nie będę cię zmuszać do niczego, ale wiedz Sakuro, że to nie był niewinny pocałunek. I wiem o tym ja i wiesz o tym ty. 
– Powinien się panicz położyć, ze zmęczenia ludzie różne głupoty opowiadają. 
Sasuke powstał z miejsca, raz jeszcze zapalając ognisko. Spowodował tym razem, że miało się palić do samego rana, aby medyczna kunoichi nie zmarzła. W końcu noc, chociaż majowa, zapowiadała się na dosyć chłodną, co zwiastowała rosa na trawie. 



Następnego ranka Hinata nie mogła uwierzyć, że Naruto znajdował się obok w swoim futonie. Jego twarz była taka delikatna, a śpiąc wyglądał jeszcze przystojniej. Uszczypnęła się delikatnie, aby zdać sobie sprawę, że opuściła już krainę sennych marów. 
Podniosła się ze swojego posłania, przeciągnęła i ubrała na stopy sandały. Zaścieliła futon, zwinęła go w rulon i zabrała pod pachą. Przy ognisku dostrzegła Sakurę, Nejiego i Kibę z Akamaru.
– Hinata! – Zawołała medyczna kunoichi, machając do przyjaciółki ręką. – Zaraz będzie śniadanie!
– Schowam futon i przyjdę. – Powędrowała do swojego rumaka, który bacznie ją obserwował. – Dzień dobry Hanu. Wiem, że jesteś zły, bo nie mamy żadnego przysmaku, ale jak zajedziemy do hokage dostaniesz, co tylko będziesz chciał. 
Koń, jakby rozumiejąc wszystko, co Hinata powiedziała, przyjaźnie polizał ją po dłoni, trącając nosem kobiecy polik. Hyuga poklepała czarną szyję, a następnie przypięła do siodła zawinięty futon. Przy ognisku zauważyła wszystkich zebranych, w tym także Naruto. Uzumaki, kiedy ją zobaczył, ukłonił się nisko i uśmiechnął. 
– Dzień dobry. – Rzekł podchodząc do niej bliżej. – Cieszę się, że panienka jest cała. 
– Panicza też dobrze widzieć. 
Uchiha Sasuke przyszedł z kilkoma złowionymi rybami, które Naruto szybko przyrządził. Rozpalili większy ogień i nadziali każdą na patyk, aby je opiec. Po śniadaniu zebrali szybko namiot i skierowali się w stronę dworu Trzeciego. Razem z Nejim Hinata ustaliła, że trzeba przyspieszyć, aby spotkać się z Czcigodnym Hizurenem. 
– Szpiedzy przesuwają się na wschód. – Uzumaki jechał z przodu razem z Sasuke. – Mój ojciec wyruszył do hokage, aby obmyślić plan działania. Itachi wyruszył do Nihon Arupusu.
– Przecież mój brat jest strażnikiem południowym, co go tam wygnało?
– Rozkazy hokage, nie znam zbyt wielu szczegółów. 
Sasuke zamilkł, jakby zastanawiał się, dlaczego Itachiego wysłano na daleką północ? Jedyną słuszną odpowiedzią musiały być smoki, lecz Sasuke powątpiewał w taką ewentualność. Przecież to czyste samobójstwo. Każdy to wiedział, a Sasuke, tak jak Itachi Uchiha nie był głupcem.
Hinata jechała z tyłu, obserwując zielone zbocza porośnięte gęstwiną drzew. Aokigahara o tej porze roku była przepięknym lasem, pełną mieszanych drzew, krzewów, zamieszkaną przez wiele dzikich gatunków zwierząt. Tuż obok, na swojej klaczy jechała Sakura, była wyjątkowo milcząca, lecz pomimo nocnej warty wyglądała na wypoczętą. Na porcelanowej twarzy Hinata nie dostrzegła ani jednego fioletowego cienia, które wskazywałoby na nieprzespaną noc.
– Sakura bardzo dobrze dzisiaj wyglądasz, jak to zrobiłaś? – Zapytała przyglądając się badawczo Haruno. 
– Kilka ziół pomogło, zwykły napar, nic więcej. 
Hinata widziała, że medyczna kunoichi czymś się przejmuje, najprawdopodobniej wczorajszym incydentem, jednak zdecydowała się jej nie wypytywać o nic więcej. Doskonale ją rozumiała. 
Yamanaka Ino jechała za Sasuke, nie odzywała się do nikogo, a każdy dziękował bogom, że nie muszą wysłuchiwać jej piskliwego głosu. W dalszym ciągu była oburzona, a jej twarz ponura, napuszona i nieprzyjemna. 


Siedziba hokage znajdowała się w niezwykłej dolinie zwanej Kamikochi. Tektoniczny uskok o długości 18 kilometrów, położony w najwyższym punkcie na wysokości 1600 m.n.p.m. Pośrodku znajdowało się jezioro Taisho, do którego wpływały błękitne wody Azusa. Zamek stacjonował na górze Yake i najpierw był siedzibą pierwszego – Hashiramy Senju. Później stacjonował tam każdy z wybranych hokage: Drugi – Tobirama (który był młodszym bratem Hashiramy), oraz Trzeci – Hiruzen Sarutobi (uczeń Tobiramy Senju).  Był to ogromy marmurowy zamek, otoczony głęboką fosą.
– To Naruto–kun! – Przywitał ich odgłos z wartowniczej wieżyczki.
– Otworzyć bramę!
Na słowo Uzumakiego potężna brama została spuszczona i wkroczyli na posiadłość czcigodnego hokage. Mosiężne kraty, które były zapomogą, zostały uniesione do góry. Kroczyli przez fosę, na drewnianej kładce, a za nią ukazał im się dziedziniec. 
– Uzumaki! – Dobiegł ich odgłos ze schodów prowadzących na mury. Na ich szczycie stał srebrno-włosy mężczyzna, z maską naciągniętą na nos, a w ręku trzymał niewielką katanę. 
– Kakashi–sensei! – odpowiedział Naruto, kłaniając głową przed dowódcą.   
– Sakura, to chyba Hatake Kakashi.
– Tak Hina, to bezsprzecznie on.
Kakashi, tak jak przystało na utalentowanego shinobi, od razu zjawił się obok gości. Zdecydowanie szybkość była jego atutem i nim się obejrzeli, kroczył z Naruto wzdłuż dziedzińca. Uzumaki gestem dłoni, niemo nakazał pójść za nimi. Hatake objął podwładnego za ramię i wyszeptał słowa, których niestety Hinata nie dosłyszała. Naradzali się szybko, a gdy skończyli, Kakashi oznajmił, że zaraz zjawią się służki, aby zaprowadzić ich do wolnych komnat. 
Naruto przystanął przy Hinacie, spoglądając na jej twarz. Dziedziczka byakugana była dla niego z całą pewnością kimś ważnym, lecz wiedział, iż powinien skupić się na nadchodzące wojnie. Hinata dostrzegła jego błękitne tęczówki, czując ich ciężar. A gdy uniosła głowę, blondwłosy jegomość posłał jej szczery i ciepły uśmiech. 
– Spotkajmy się później. – Rzekł, gdy jedna ze służących podeszła do panienki i pociągnęła ją za rękę w kierunku głównego zamku. 
– Dobrze.
– Znajdę cię i porozmawiamy panienko.
Ukłonił się nisko, odwrócił i odszedł, a Hinata podążając za służką, wkroczyła przez dębowe drzwi do holu ze schodkami. Wiedziała, że najważniejsza jest teraz obrona kraju, a ojciec pokłada w niej wielkie nadzieję. Nie chciała go zawieść. 




K: W związku z moją nieobecnością w tamtym tygodniu początkowy rozdział, został troszkę rozbudowany. Ja dzisiaj tutaj tylko na krótko, mówiąc dzękuję. 


Proszę osoby, które czytają i śledzą to opowiadanie o pozostawienie komentarza. Będzie mi bardzo miło.  To zdecydowanie motywuje do dalszego tworzenia. 
 



2 komentarze:

  1. Ładne opisy przyrody, działały na wyobraźnię ^^.
    Hinata vs. Ino - ciekawa potyczka. Fajnie, że Hinata obroniła przyjaciółkę. Ino była rozgoryczona - taka bogata panienka z wielkim ego.
    Podobała mi się tutaj sytuacja Neji'ego oraz to, że nie wiedział, że był śledzony przez Hinatę. Dobrze, że Hinata chociaż umie walczyć ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz i miłe słowo :)
      Ciągle staram się ulepszyć to opowiadanie i widzę, że chyba małymi kroczkami mi się udaję :)

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥