piątek, 18 września 2020

Rozdział #9


Ród opętany przez zło.



Zabawa trwała w najlepsze. W wielkiej sali balowej trunków nie ubywało, a nawet jeżeli kończyło się w dzbanach wino, służba donosiła kolejne porcje. Inna sytuacja tyczyła się wojowników. Część z nich wyszła już do komnat, niektórzy z kilkoma dworskimi panienkami. Sakura wciąż siedziała przy długim stole, opróżniając kolejny kielich wina.
– Dlaczego siedzisz tu taka samotna?
Odwróciła głowę w stronę dobiegającego głosu. Neji Hyuga stał po drugiej stronie stołu i bacznie przyglądał się kobiecie. Na jego twarzy pierwszy raz ujrzała uśmiech. Ubrany był w białą, jedwabną szatę i ciemne, brązowe spodnie. Jego włosy były rozpuszczone, przez co Sakura zauważyła, że w bardzo dobrej kondycji.
– Właściwie to już nie – odpowiedziała, gestem wskazując na jego osobę i zapraszając na wolne miejsce.
Hyuga podszedł do kobiety i usiadł obok. W dalszym ciągu bacznie spoglądając na kobietę, wziął swój kielich i zapełnił go winem.
Sakura bacznie obserwowała strażnika zachodniej bramy. Blond włosa dziewczyna, w której rozpoznała dziedziczkę klanu Yamanaka – Ino, ciągle rozmawiała z Uchihą. Haruno nie wiedziała, czy jest on znużony, zniesmaczony, czy rozbawiony jej wypowiedzią, lecz w pewnym momencie ich spojrzenia się skrzyżowały. Medyczna kunoichi odwróciła wzrok, starając się zachować pozór obojętnej.
– Co myślisz o tym?
Głos Nejego, jakby znienacka, zabrzmiał w jej uszach. Potrząsnęła głową, jakby dając sobie bodziec do opanowania.
– Chyba panienka nie słyszała? – Hyuga zakpił pod nosem, lekko urażony.
– Przepraszam, nie skupiłam się. – Wyszeptała ze skruchą.
– Chciałem się dowiedzieć, czy też miałabyś ochotę jutro dołączyć do mojej misji?
– Do jakiej misji?
– Sakuro, czy chciałabyś mi towarzyszyć w wyprawie do portu? Muszę tam spotkać się z pewnym jegomościem, który ma pewne cenne informacje.
Hyuga przysiadł się bliżej kobiety. Ramieniem otoczył jej plecy, dając nikłe poczucie bezpieczeństwa. Haruno nie wiedziała, lub nie chciała przyjąć do wiadomości, że od jakiegoś czasu Neji daje jej oczywiste znaki swojego zainteresowania. Nie chciała go zranić, lecz nie potrafiła odwzajemnić jego zauroczenia.
W momencie, kiedy Sasuke znikł z sali, pozostawiając przepiękną, blond włosa kobietę, wiedziała, że powoli zbliża się północ. W dalszym ciągu nie wiedziała, czy powinna pójść za Uchihą.
– Co o tym myślisz? – Z zadumy wyrwał ją Neji, dopijając swoje wino.
– Możemy o tym porozmawiać rano? – Zapytała lękliwie, jakby bojąc się jego reakcji.
– Oczywiście.
Twarz mężczyzny momentalnie posępniała, znikł z niej nikły cień uśmiechu. Jakby zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, Hyuga odwrócił swoje ramię, starając się dać więcej przestrzeni kobiecie. Sakura była wdzięczna, że nie obraził się i zrozumiał, że po alkoholu lepiej odpuścić.
– Późno się zrobiło. – Dopiła swoje wino i powstała z miejsca.
– Wrócimy do tej rozmowy rano?
– Tak. A teraz jeżeli pozwolisz, chciałabym udać się do komnaty.
– Odprowadzę cię. – Hyuga zasunął swoje krzesło do stolika. – Nie powinnaś o tak późnej godzinie chodzić sama po dworze.
– Neji!
Z oddali było słychać głos Hiashiego, któremu w tym momencie Sakura dziękowała z całego serca. Brunet odsunął się od kobiety i powędrował wzrokiem na postać wuja. Na jego twarzy dało się zauważy lekki grymas zniecierpliwienia.
– Przepraszam panienko, obowiązki wzywają.
– Jasne. Rozumiem.
– Jeżeli poczekasz chwilkę, to zaraz cię odprowadzę.
– Nie ma potrzeby, dam sobie radę.
– Znów wpakujesz się w tarapaty.
– Dam sobie radę.
Sakury głos tym razem był stanowczy, jakby chcąc skrócić tą rozmowę do minimum. Nie była dzieckiem. Nie prosiła nikogo o pomoc. Po prostu chciała wyjść z niezręcznej sytuacji. Neji popatrzył na nią podejrzliwie, a później uniósł prawą brew do góry, jakby chciał powiedzieć „kłopoty to twoja specjalność”.
– Obiecuję od razu udać się najprostszą drogą do komnaty.
Powtórzyła z jeszcze większą stanowczością. A kiedy rozległ się ponownie głos Hiashiego, Neji ucałował jej dłoń i życzył dobrych snów. Sam natomiast skierował się w stronę wuja, zastanawiając się nad zapewnieniem kunoichi.
Sakura odwróciła się i skierowała w stronę wyjścia. Na długim, obszernym korytarzu nie było nikogo, a oświetlenie dawał tylko blask niewielkich pochodni, osadzonych w małych uchwytach na łączeniu kolumn. Widok ten był urokliwy, jakby nie realny. Zamiast wielkich, bogatych schodów, skierowała się w stronę niewielkich, wybiegających na ogród. Spędzając prawie miesiąc na dworze Uchiha, potrafiła znaleźć kilka mniejszych, bardziej ustronnych wyjść z głównego zamku. Wymykając się często do północnego lochu, odnalazła to przejście, kierujące przez ogród na ustronne zbocze – wprost nad jezioro. Starała się uważać na schodach, na których teraz panowała tylko ciemność. W ostatnim momencie pochwyciła małą pochodnię i poświeciła na kilkanaście stopni, tak, aby z nich przypadkiem nie spadła. Przy wąskich, drewnianych drzwiach, pozostawiła pochodnie, w jednym z wolnych uchwytów. Długimi palcami, delikatnie uchyliła drzwiczki, a następnie przecisnęła się i skierowała w stronę jeziora.
Tamtej nocy nie było chłodno. Na bezchmurnym, granatowym niebie połyskiwały gwiazdy, dając swoim blaskiem nadzieję, wędrownym artystom, czy uczonym, zgłębiającym wiedzę o ciałach niebieskich. Kiedyś Sakuro interesowała się astronomią. Będąc małą dziewczynką, czytała o planetach i gwiazdozbiorach. Jednak w końcu musiała dorosnąć i odłożyć dziecięce marzenia. W końcu astronomia nie była opłacalnym zajęciem, szczególnie dla kobiety, co dała jej matka dosadnie do zrozumienia.
Lekki wiatr musnął jej policzki. Przymknęła ciężkie powieki, napawając się rześkim, majowym powietrzem. Zapragnęła rozpuścić, spięte wysoko włosy, a gdy to uczyniła – poczuła wolność. Różowe  kosmyki targał wiatr, kołysząc na wszystkie strony, jakby w tańcu. Gdy otworzyła oczy, nie mogła uwierzyć w to, co się pojawiło. Wzdłuż ogrodowej alejki, połyskiwały małe światełka, naprowadzając w kierunku jeziora. Zdziwiła się, nie mogąc dać wiary, że to co widzi nie jest snem. Przed chwilą ciemny ogród, teraz błyszczał wszystkimi kolorami. Uszczypnęła się w ramię, nawet ją przez moment zabolało, ale nie wiedziała, czy to wszystko jest prawdziwe. Jakiś melodyjny głos nakazał podążać za sobą, a na dłoni zauważyła płatek kwiatu wiśni. Zdziwiła się, kiedy nagle ożył. Jakby z wiatrem skierował jej drogę.
Przecież płatki nie mówią? – skarciła się w myślach. – To pewnie musi być jakaś iluzja.
Nie chciała się z niej wydostać, domyśliła się, że przebywa właśnie w genjutsu. Przez moment zachciała skończyć swoją wizję, uwalniając się z tej iluzji. Jednak może powinna dać się jej ponieść? W końcu to, co widziała było przepiękne. Kroczyła za bladoróżowym płatkiem, aż nad brzeg jeziora.
– Już myślałem, że panienka nie przyjdzie.
Odwróciła się w stronę głosu, wydobywającego się zza drzewa. Nim Sakura się spostrzegła, było to drzewo wiśni. Jego różowe płatki, zdawały się być blade w ciemności. Jednak, gdy mężczyzna podszedł do nich bliżej, a w ręku trzymał niewielką pochodnię, zauważyła, że drzewo było już w pełni rozkwitu.
– Mówiłam, że nie powinien się panicz zakładać. – Powiedziała nieśmiało, w dalszym ciągu będąc pod wpływem iluzji. – Kai.
Momentalnie światełka razem z wirującym płatkiem znikły. Sakura uwolniła się z iluzji.
– Widzę, że jesteś niezwykle utalentowana. – Odrzekł strażnik, dalej opierając się o drzewo wiśni. – Nie wiele osób uwalnia się z mojego genjutsu bez pozwolenia.
– Panicz wybaczy, ale po co to wszystko? Po co ta iluzja?
– Tak, jak panience przed chwilą powiedziałem. – Uśmiechnął się do niej, próbując wyczuć, czy może się zbliżyć. – Bałem się, że nie przyjdziesz.
– Dlatego rzuciłeś na mnie technikę w trakcie naszej rozmowy?
– To nie było w czasie naszej rozmowy. – Rzekł z powagą, jakby z lekkim zaskoczeniem czemu kobieta nawiązała do tego momentu.
– To wtedy! - Sakura poderwała się w kierunku strażnika. – Kiedy panicz rozmawiał z kobietą z rodu Yamanaka.
– Z Ino? - Zaśmiał się, opierając o drzewo. – Troszkę byłem znużony rozmową, a panienka tak wyraźnie się we mnie wpatrywała. Zastanawiałem się, jak szybko się domyślisz, że wpadłaś w genjutsu?
– Panicza to śmieszy?
Sakura podparła rękę na biodrze, nie wiedząc, czy ma być zła, czy zawstydzona własną głupotą. Usta zacisnęła w wąską linie, bacznie obserwując strażnika. Jak śmiał rzucić na nią genjutsu. A może rzeczywiście Neji Hyuga nie rusza na misje? Nie zawraca sobie głowy jej osobą?
– Czyli wszystko od tamtego momentu było iluzją?
– Nie – odparł zbliżając się do kobiety. – To, że użyłem genjutsu od tamtego momentu, nie znaczy, że wszystko co się wydarzyło było złudzeniem. Tak, jak wcześniej powiedziałem, obawiałem się, że panienka nie przyjdzie. Dopiero, w momencie przekroczenia drzwi zamku, genjustsu się aktywowało.
– A więc to panicz mnie pociągnął aż tutaj?
– Nie, nie ja pociągnąłem. – Zmrużył oczy, które odzyskały swój czarny kolor. – Dałem panience wybór. Jeżeli byś udała się do komnaty, iluzja by się nie pojawiła.
– A kiedy świadomie wybrałam wyjście z budynku utworzyłeś to wszystko.
– Owszem.
Uchiha uśmiechnął się do niej, gasząc pochodnie i kładąc między gałęziami drzewa.  Następnie przeszedł obok, siadając na ziemi, tuż przy granicy gleby i wody. Zdawałoby się, że pierwszy raz jest tak spokojny, nie rozgląda się za niespodziewanymi gośćmi, nie przejmuje zagrożeniem. Sakura nie spuszczała z niego wzroku, lecz, kiedy wskazał dłonią na miejsce obok niego, postanowiła przybliżyć się. W dalszym ciągu nie znała jego zamiarów.
– Chciałem tylko porozmawiać.
Sasuke jakby czytał jej w myślach, znów łagodnie wskazał na miejsce obok. Co prawda, nie zmuszał jej do niczego, jednak Haruno nie mogła znieść myśli, że wcześniej wpadła jego iluzję. Przysiadła z boku, w dalszym ciągu bacznie obserwując strażnika.
– Spokojnie, już w żadną iluzję panienkę nie wprowadzę.
– Jak mam paniczowi wierzyć, skoro tak łatwo to zrobił, nudząc się przy rozmowie?
– Przyrzekam na cały ród Uchiha.
Odpuściła. Wiedziała, że dla Sasuke ród był najważniejszy. Rozprostowała pomiętą przez wiatr czarną, długą suknie, aby następnie ściągnąć z obolałych stóp takiego samego koloru sandałki na wysokim obcasie. Zanurzyła stopy w jeziorze, chcąc dać im ulgę. Zdziwiła się, czując, że woda była przyjemnie ciepła. Sasuke bacznie się jej przyglądał, lecz jego twarz w tamtym momencie nie wykazywała żadnych uczuć.
– Powiedzmy, że paniczowi ufam.
Dłonie podparła na brunatnej ziemi, wzrok kierując w przeźroczystą tafle jeziora. Gwiazdy odbijały się w niej, jedna za drugą, a Sakura stwierdziła, że mogłaby patrzeć codziennie na taki obraz.
– Pięknie tutaj. – Przerwała chwilę ciszy. – Ród Uchiha musi być dumny z tak pięknego terenu.
– Jesteśmy – odrzekł dziarsko strażnik. – Odkąd skończyłem pięć lat uwielbiałem tutaj przychodzić. Wieczorami, lub po zmroku. Siadałem tak jak teraz, spoglądałem za horyzont, marząc o szczęściu.
– Mówi panicz, jakby nie był szczęśliwy?
– Nie, niech panienka mnie źle nie zrozumie. – Przerwał, jakby myśląc nad dalsza wypowiedzią. –  Po prostu od dziecka ojciec miał duże oczekiwania względem mojej osoby.
– Przecież jest panicz znakomitym strażnikiem. – Spojrzała w jego stronę. – Oczywiście tak słyszałam na dworze.
– Mam starszego brata – Sasuke wziął płytki kamień w dłoń i rzucił, tak, że odbił się kilka razy od tafli zanim wpadł do jeziora. – Itachi jest kapitanem jednostki Ansatsu Senjutsu Tokushu Butai.
– Specjalny oddział taktyczno-skrytobójczy.
– Dokładnie. Widzę, że panienka sporą wiedzę ma.
– Tsunade–sama wymaga podstawowej znajomości zasad panujących w świecie shinobi.
– W każdym bądź razie od dziecka było na mnie nałożone przeznaczenie. Codziennie szlifowałem swoje kekkei genkai, by tak jak Itachi, dumnie reprezentować swój klan. Widzi panienka tamten pomost?
Sakura odwróciła głowę i powędrowała spojrzeniem w miejsce wskazywane przez strażnika. Z dala widać było zarys małego, drewnianego pomostu, wchodzącego w głąb jeziora.
– Na wschód? – zapytała.
– Tak. Odkąd skończyłem cztery lata, codziennie przychodziłem tutaj szlifować technikę natury ognia. Ród Uchiha słynie…
– Z władania technikami ognia. – Przerwała mężczyźnie, uśmiechając się niewinnie.
– Coraz bardziej imponuje mi panienka wiedzą.
– Nie wiedziałam, że można czymś strażnika zaskoczyć?
– A czasami zdarza się. Nie jesteśmy alfą i omegą.
Obserwował jej twarz z fascynacją. Pierwszy raz, ktoś zaimponował mu informacją na temat jego klanu. Przez moment pomyślał, czy aby Haruno nie wie za dużo? Lecz porzucił tą myśl. Mogła zdradzić go kilka razy, chociażby wyjawiając sytuację z Konohamaru. Jednak milczała i był jej za to dozgonnie wdzięczny.
– A panienka, jakąś naturą włada?
– Mój ród nie jest znany z mocy, czy kekkei genkai. Raczej tylko charakterystyczny jest nasz wygląd – mamy różowe włosy i zielone oczy.
– Nie pytam panienki o ród. – Sasuke przybliżył twarz i złapał za dłoń kobiety. – Chciałbym poznać ciebie.
– Mnie? – Zawstydziła się pod ciężarem jego spojrzenia. Na bladej, porcelanowej twarzy pojawiły się rumieńce, które starła się zakryć puklami włosów. – Nie ma za dużo do opowiadania. Niech panicz spojrzy.
– Widzę – wyszeptał, a Sakurę dobiegł jego oddech, ciepły, miętowy. – Tsunade–sama nie przyjmuje pod swe skrzydła byle kogo. Z tego co wiem, jesteś jej drugą uczennicą. Więc musisz być niesamowita.
– Panicz przesadza, zdecydowanie. Potrafię wykonać kilka prostych technik związanych z naturą ziemi. To wszystko.
– Wydaję mi się, że potrafisz więcej. Wyczuwam to w twojej czakrze.
W dalszym ciągu trzymał jej dłoń. Niewątpliwie wyczuwał moc siedzącą w medycznej kunoichi, chociaż sama ona nie zdawała sobie sprawy z jej ogromu. Uśmiechnął się pod nosem, jakby do siebie. Zdecydowanie przeczyła wszystkim zasadom panującym na tym świecie.
Sakura uciekając wzrokiem od jego przystojnej twarzy, skupiła się na jeziorze. Z jeziora przeniosła na góry, a potem przypomniała sobie nurtujący ją napis na skalnym łuku. Przygryzła wargę, jakby zastanawiając się, czy powinna zapytać, lecz ciekawość była silniejsza. Zaczęła myśleć, co zrobić, aby podpytać, a nie wyjść na zbyt ciekawską? Przygryzła raz jeszcze wargę, nadęła policzki.
–  Nad czym panienka się tak zastanawia? –  Zapytał strażnik.
–  Wydaję mi się, a nie to pewnie niedorzeczne…
–  Co takiego?
Sasuke uniósł brew do góry, obserwując bacznie kobietę. Nawet jeżeli wyczuł lekki podstęp, nie dał po sobie tego poznać. Sakura uznała to za dobry omen.
–  Kiedy przekraczaliśmy granicę waszego terytorium, był łuk. Nigdy nie widziałam takiego napisu, zapewne to w jakimś nieznanym ludziom języku?
–  To starożytny język Suri.  – Odpowiedział beznamiętnie. –  Kiedyś w tych rejonach mieszkali ludzie z tego plemienia. Legenda głosi, że pierwszy członek rodziny Uchiha, założyciel klanu, spotkał tutaj kobietę swojego serca. Piękną córkę wodza – Adjatay. Jej imię dosłownie oznaczało „Księżniczka”. Nasz przodek zakochał się w niej ze wzajemnością. Tak powstał ród Uchiha.
–  Brzmi bardzo…
–  Romantycznie? –  Przerwał jej ze śmiechem na ustach. –  Nie wiem, czy to romantyczne, nie wiem czy nawet prawdziwe? Jednak matka przekazywała nam tą legendę, kiedy razem z Itachim byliśmy małymi chłopcami. Chyba chciała w nas zakorzenić trochę romantyzmu.
– Panicz brzmi, jakby nigdy się nie zakochał.
– Bo nigdy wcześniej nie zwracałem uwagi na kobiety. – Odpowiedział od razu, nim dotarł do niego sens tych słów. – Tak jak mówiłem, jako dziecko zostałem szybo przedstawiony przed faktem, że będę strażnikiem.
– A ten napis? Co on oznacza?
– Podobno to zaklęcie. „Ty, który wstępujesz na ziemie rodu Uchiha, wyrzec się musisz zła, które opętało twą duszę. Odnajdź prawdę o sobie.
– Prawdziwe?
– Nie wiem. Jedni wierzą, że to prawda, drudzy wątpią i szydzą. Twierdzą, że to tylko pobożne mrzonki, które mają działać odstraszająco.
– A panicz co myśli?
– Nie mam swojego zdania. – Jego tęczówki stały się jakieś ciemniejsze, jakby starał się ukryć prawdę. Lecz Sakura postanowiła nie zgłębiać, czy strażnik, rzeczywiście się czegoś obawia.
– A o co chodzi z tym złem?
– Złem, które opętało twą duszą?
Sakura pokiwała głową. W dalszym ciąg bacznie obserwując strażnika. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Nie wiedział, czy może wyjawiać kolejny rodzinny sekret. Jednak było w tej kobiecie coś, co go przyciągało. A jednocześnie starał się od dłuższego czasu nie zbliżać się do niej. Dzisiejszego wieczora, coś jakby jego samokontrola minęła. Gdy zobaczył, jak Neji Hyuga pożera kobietę wzrokiem. Jak nie odstępuje jej na krok.
– To także chyba legenda. – Zaczął jakby sam nie wierzył w swoje słowa. – Podobno nasze kekkei genkai łączy się z uczuciami rozpaczy, cierpienia i nienawiści swojego użytkownika, nieustannie zwiększając jego moc. Członkowie klanu Uchiha są bardzo uczuciowi. Im potężniejsze jest ich dōjutsu, tym mroczniejsza jest ich ścieżka. Dlatego za wszelką cenę pragniemy, by drzemiące w każdym zło, nie znalazło swego ujścia.
– Czyli Madara stał się zły przez swoje uczucia?
– Widzę, że jednak bardzo cię nie doceniałem.
Sakura raz jeszcze się zarumieniła. Nie wiedziała, co konkretnie strażnik ma na myśli. Odwróciła speszony wzrok, znowu kierując na jezioro.
– Madara stracił w wojnie brata – kontynuował. – Uważam, że to był początek jego nienawiści do świata. Później zaczął praktykować czarną magię. Myślę, że chciał jakoś przywrócić do życia brata.
– Nikt nie potrafi ożywić zmarłego. – Oburzyła się Sakura. – To pogwałcenie praw życia, panujących we wszechświecie. Nikt nie ma prawa ingerować w życie, czy nawet śmierć.
– Tak samo powiedział Pierwszy, dla którego był to największy cios. Najbliższy mu przyjaciel złamał surowe prawo, tym samym zdradził jego wolę. Chociaż starał się przemówić mu do rozsądku, Madara zagroził Kraju Ognia. Hashirama nie mógł pozostać biernym.
– Dlatego Madara chce przejąć władze nad całym światem. Zamierza wprowadzić swój plan w życie? 
– Tak mi się wydaję. Jednak mamy za mało informacji na ten moment.
Sakura czuła jak razem ze słowami coraz bardziej powieki jej ciążą. Nie wiedziała, która była w tamtym momencie godzina, ale powoli za horyzontem pojawiała się nikła poświata słońca. Sasuke spojrzał na kobietę, podrywając się na nogi.
– Chyba wystarczy już. – Podał jej dłoń. – Powinna panienka się wyspać. Już prawie świta.
– Tak, chyba ma panicz rację.
Sasuke odprowadził kobietę pod komnatę. Wszyscy w zamku pogrążeni byli w głębokim śnie, jedynie spotkali kilku strażników patrolujących mury. Musieli się przed nimi schować, bo o tej godzinie, nikt nie miał prawa włóczyć się po zamku.
– Bardzo miło się z panienką rozmawiało. – Wyszeptał stojąc przed drzwiami komnaty.
– Dziękuję – odpowiedziała, dobywając dłonią klamki. – Za wieczór, towarzystwo i za wszystko, co panicz dla mnie zrobił.
– Nie ma sprawy. Cała przyjemność po mojej stronie.
Już miał skierować się w przeciwną stronę i odejść. Jednak jakaś niewidzialna siła, czająca się przez cały wieczór, kazała zostać. Może to wino, może emocje, albo zazdrość? Skierował twarz w kierunku kobiety, dobywając jej nadgarstka. A kiedy pociągnął ją ku sobie, ona nie opierała się. Złożyła na jego ustach delikatny pocałunek, którego Sasuke już na zawsze nie mógł zapomnieć.







K: 7 stron wyszło. Dziwne, bo pisało się bardzo szybko Nie wiem, co ze mną jest – ciężko piszę mi się paring NaruHina. Próbując go ogarnąć, ciągle mam wrażenie (cokolwiek nie napisze), że wychodzi sztucznie i zbyt odważnie. Natomiast SasuSaku wchodzi jak w złoto. Ugh.
Może się jeszcze przemogę. W końcu będzie druga księga.

Kolejny raz powrócił nowy interfejs blogspota i całkowicie mnie to denerwuje. Problemy z czcionką, kodem html, ogólnie ze wszystkim. Grr.


Proszę osoby które wciąż czytają i śledzą to opowiadanie o pozostawienie komentarza. Będzie mi bardzo miło.  To zdecydowanie motywuje do dalszego tworzenia. 

7 komentarzy:

  1. Posiepała - nie mam pojęcia co oznacza to słowo. Wyczytałam, że synonim od posiepać to postrzępić.

    Fajnie się czytało scenę NejiSaku. Bardzo mi się podoba ta para ze względów wizualnych. Uważam, że Neji mógłby się trochę postarać o panienkę Sakurę.

    Sceneria sceny z Sasuke była przepiękna. Wyobraziłam sobie to gwiaździste niebo, jezioro i kwiaty.

    Mam pytanie czy w tym opowiadaniu jutsu/kekei genkai to czarna magia?

    Nowy interfejs bloggera jest okropny. Nienawidzę go tak mocno. Nic mi się w nim nie podoba - czcionki za duże, wszystko takie duże i nieintuicyjne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do SasuSaku - mam wrażenie, że rzeczywiście wyszło lepiej niż NaruHina.
      Sasuke niedostępny książę, docenia Sakurę medyczkę. On zauważa jej piękno... Jest element tajemniczości. O klanie Uchiha powoli dowiadujemy się więcej i więcej.
      W NaruHina brakuje trochę tego napięcia, tajemnicy, namiętności... Ale masz czas. Mam szczerą nadzieję, że nadrobisz to w drugim tomie *u*.

      Usuń
    2. Przepraszam, mój czeski błąd, lecz sprawdzałam dosyć późno, mogłam przeoczyć. Już naprawiam, miało być posępniała. Bardzo dziękuję za uwagę i czujność :)
      Czarna magia będzie dokładnie czarną magią. Kekei genkai jest czymś dobrym, lecz Madara zacznie odkrywać zakazane techniki i może będzie trochę jak Orochimaru - eksperymenty z życiem. Czarodzieje też się pojawią tylko w drugiej księdze :)

      Postaram się bardziej rozbudować relację NaruHina. Nie mogę za dużo zdradzać, ale będzie się działo w drugiej części :)

      Usuń
  2. Wydaje mi się, że z NaruHina wpadasz w schemat prawie wszystkich autorów tego pairingu z Twoimi obawami, że są "zbyt odważni". Czyli boisz się dać im dramę. Dlatego wychodzi on nudny, bo autorzy unikają za wszelką cenę konfliktu. Oraz to, że piszą Naruto jakby był debilem, gdy jest on inteligentny, ale niewykształcony w mandze. Pozwól im się przekomarzać, kłócić się. Daj obu rozwój charakteru. Nie muszą być za "odważni", szczególnie w sprawach intymnych, bo to jedynie przykrywa brak chemii w opowiadaniu. Daj obu postaciom cel i motywacje oraz relacje z innymi postaciami.

    Przykładem dobrego pisania jest dla mnie seria o Wiedźmie Olgi Gromyko. Wiele się dzieje między parą, chociaż do niczego między nimi nie doszło przed ślubem.

    Bardzo lubię Twoje opowiadanie. Podoba mi się jak rozwijasz relacje między głównymi parami. Chociaż nie zapominaj też o przyjaźniach. Fajnie by było jakby pary NH i SS miały mieszaną przyjaźń czyli Naruto z Sakurą i Sasuke z Hinatą. Cieszę się, że dajesz również zauroczenie Sakurą Nejiemu. Jest to realistyczne, że różne postacie mają zauroczenia wieloma osobami w swoim życiu zamiast "zakochałam się w chłopaku w akademii i się z nim ożenię".

    Jakby co to są tylko moje sugestie, nie chcę, aby wyszło, że myślę, że masz pisać pod moje dyktando. Często tak mam, że w komentarzu odnośnie danej historii wrzucam również przemyślenia o serii oraz fandomie. Więc tak naprawdę moje narzekanie jest bardziej ogólne, niż odnośnie Twojego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz i Twoje sugestie, postaram się poprawić i zwrócić też uwagę na takie szczegóły :)

      Usuń
    2. To i ja dorzucę swoje dwa grosze. SilentAqua, ja mam tak jak ty mówisz z parą NaruHina, dlatego ich nie piszę. Dla mnie ta para jest tak niewinna i czysta, że trudno ją zbezcześcić. W anime nie było między nimi żadnego konfliktu, a między Sasuke a Sakurą sporo (odejście z Wioski Sasuke, złamanie serca Sakurze, potem Sasuke chciał nawet zabić Sakurę. A ona zgodziła się go nawet zabić, gdyby miała taką okazję.)

      Usuń
  3. Bardzo fajnie było poznać bliżej ród Uchiha. Rozdział w ogóle super ci poszedł. Podziwiam cię, że byłaś w stanie tak poprowadzić rozmowę Sasuke oraz Sakury. Cudo!
    Jestem bardzo ciekawa wątku Neji x Sakura oraz jego uczuć względem niej. Co z tego wyjdzie? ^^
    Lecę czytać więc dalej, bo szybciutko muszę nadrobić, żeby być na bieżąco ^^

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥