środa, 26 sierpnia 2020

Rozdział #6


Dziedzictwo.



Krzyk. Dobiegł ją krzyk. Okrutny, bojaźliwy, piekielny. Krzyk. Wypełniał głowę Hinaty, powodując ból. Za krzykiem, jakby goniąc go nieustannie, nastąpił śmiech. Szyderczy, równie okrutny, jak i cyniczny śmiech. 
Hinata nie wiedziała, kiedy odzyskała przytomność. Otworzyła oczy, a blask światła raził niemiłosiernie. 
– Panienko! - dobiegł głos braciszka Nejiego. – Nic ci się nie stało?
– Gdzie jestem?
– Na dworze Uchiha.
– Boli mnie głowa.
– Powinnaś odpocząć.
Z sąsiedniego pomieszczenia wydobył się odgłos Sakury, opierającej się o framugę. Jej tunika była upocona, a do czoła poprzyklejały się pasma różowych włosów. Hyuga nie miała wątpliwości, że to dzięki niej się obudziła. 
– Tak samo jak ty – odpowiedziała, spuszczając wzrok na blade dłonie.
– No już Neji, powinieneś ją zostawić samą.




Sakura wyszła z komnaty, chcąc udać się do tej, która została jej przydzielona. Trud zabiegu spowodował lekką zadyszkę. Pragnęła tylko wziąć kąpiel, zmyć pot i przebrać odzienie. Kroczyła szybko przez długi, wąski korytarz. Po każdej ze stron wisiały obrazy różnych mężczyzn, każdy z ciemnymi włosami, a ich oczy, takie same, czerwone, karmazynowe, bacznie jej się przyglądały. Przez otwarte okno wpadło rześkie, kwietniowe powietrze. Nabrała je w płuca, po czym otulając się szczelniej tuniką, podążyła w kierunku wąskich, granitowych schodów. 
Nim dotarła do ich początku, poczuła na swoim nadgarstku uścisk. Męska dłoń, silna, a jednocześnie delikatna, niemo nakazała jej się zatrzymać. Odwróciła głowę w kierunku jegomościa i napotkała tak samo czerwone tęczówki, jak na każdym z obrazów. 
– Nie mówiłaś, że jesteś medykiem.
– Panicz nie pytał – odpowiedziała z lekkim poddenerwowaniem. Nie chciała znaleźć się pod wpływem sharingana.
– Chodź!
Uchiha Sasuke pociągnął kobietę w przeciwnym kierunku, w dalszym ciągu trzymając jej nadgarstek. Nie wiedziała, gdzie ją prowadził, chciała jedynie odpocząć. Powędrowali w północną część zamku, przeszli przez niewielki dziedziniec, aż dotarli do małych, dębowych drzwi, które strażnik bezproblemowo otworzył. Nie przejmował się ciekawskimi spojrzeniami służek, ani tym, że ktoś mógł osądzić go o porwanie. Wepchnął kobietę do środka, a zaraz potem zapalił pochodnie. 
– Tędy.
Żar z pochodni dawał nikłe światło, lecz Sakura nie miała wyjścia. Strażnik wciąż trzymał ją za nadgarstek, musiała dotrzymać mu kroku. A to było wyzwaniem. Obolała i zmęczona w końcu przystanęła.
– Powiesz mi chociaż Panie, gdzie tak pędzimy?
– Zaraz się dowiesz, nie ma czasu na wyjaśnienia.
Nim się zorientowała znów pędziła za karowłosym. Przekroczyli próg i zeszli z kolejnych schodów, jakby do jednego z lochów, lecz było w tym pomieszczeniu coś innego. Na środku zauważyła niewielkie łoże i mały kasztanowy stolik. A na posłaniu leżał mężczyzna.
Nie miał on wielu lat, Sakurze zdawał się chłystkiem, młodszy od nich, może w wieku Hanabi. Jego brązowe włosy, posklejane były do rumianej twarzy. Zapewne miał gorączkę, a zaciśnięte powieki, były oznaką bólu.
– Sasuke-san?
– Spokojnie Konohamaru, przyprowadziłem medyka.
Jego ciało pokryte było przekrwawionymi bandażami. Uciskał je jedną ręką na brzuchu, tam gdzie rana była największa. Gdy otworzył oczy, były jakby za mgłą, szkliste, nieobecne. Chłopiec bardzo cierpiał.
Sakura przystanęła przy łożu, od razu zbierając czakrę w dłoni. Spowiła ją zielona poświata i szybko przyłożyła do najbardziej krwawiącego miejsca. Drugą zaś ręką uciskała bandaże, aby zatamować krwawienie. 




Obudziła się w środku nocy. Dzięki natychmiastowej pomocy Sakury, potrafiła samodzielnie wyjść z łóżka i podejść do wielkiego okna. Na granatowym nieboskłonie połyskiwały gwiazdy, tworzące przeróżne konstelacje, mniejsze i większe. Jezioro w dalszym ciągu odbijało poświatę księżyca. 
Usiadła na marmurowym parapecie, opierając głowę o chłodną ścianę komnaty. Starając złapać miarowy oddech, próbowała wyrzucić wspomnienie przeszywającego skronie bólu.
Zło oczekuje w ciemności. A kiedy nadejdzie godzina zaatakuje z całą swą mocą, nikt jej nie powstrzyma. Ludzie, elfy, czy krasnoludy. Nie możesz zatracić siebie. Obserwuję cie, księżniczko byakugana. Widzę każdy twój ruch. Nic nie ukryjesz. Mój sharingan wszystko przewidzi. Jakiej techniki nie użyjesz, gdzie się nie schowasz. Będę czekał na ciebie. Dziedziczko Haguramy.
Otworzyła ponownie oczy. Co to wszystko miało znaczyć? Złowrogi, basowy głos odbijał się w jej głowie.
– Nie Hinata, nie powinnaś się tym wszystkim przejmować – wmawiała sobie, starając być odważna. –  To tylko twoja wyobraźnia.




Dni mijały coraz szybciej, nim się zorientowała była końcówka kwietnia. Na dworze Uchiha starała się szlifować swoje kekkei genkai, trenując z Nejim technikę Hakkeshou: Kaiten. Pomimo największych chęci i sił, nie potrafiła jej opanować, na tyle, by była zadowolona. 
– Coraz lepiej się ruszasz panienko – Neji usiadł na bocznej ławce, stającej obok sznura wyznaczającego plac treningowy numer trzy. 
– Jednak to wciąż za mało.
– Cierpliwości. To jest bardzo skomplikowana technika. Nie sądzę, żeby komukolwiek udało się ją opanować w zaledwie miesiąc.
– A tobie ile to zajęło?
– Męczyłem się z nią pół roku. Pod względem trudności to technika rangi jōnina. 
Jęknęła. Myślała, że poradzi sobie szybko, aby pomóc wszystkim na froncie. Niestety nie potrafiła jeszcze do końca wytworzyć obronnego wiru.




Sakura codziennie wymykała się z komnaty, przechodziła przez dziedziniec i kierowała się do lochu w północnej części zamku. Konohamaru z dnia na dzień odzyskiwał siły. Jego młodzieńcza twarz nabierała wigoru, na na policzkach pojawiały się dołeczki, gdy różowo włosa lekarka przechodziła próg drzwi.
– Jak się dzisiaj czuje pacjent?
– Bywało gorzej, ale lepiej też mogło być. 
– Widzę, że humor ci dopisuje Konohamaru.
– Zawszę kiedy cię widzę Sakura – chan. 
– Nie jesteś za młody na miłostki?
Do izby wszedł Sasuke, ubrany jak zawsze w ciemny płaszcz. Jego twarz była poważna, a w ręku trzymał bukłak z wodą. Rzucił nim w stronę łóżka, a Sarutobi pochwycił w swoje dłonie. 
– Przecież tylko się ze mną droczy – odpowiedziała Sakura, odwracając się do Uchihy. 
– Kiedy skończysz leczenie?
– Jeszcze potrzebuję paru dni na przygotowanie leczniczego wywaru – spojrzała w kierunku leżącego młodzieńca i dodała - Myślę, że po nim Konohamaru poczujesz się lepiej. 
– Tak długo?
– Muszę z ostrożnością wszystko uwarzyć, w życiu nie słyszałam o tak skomplikowanej recepturze. 
– Jeżeli chciałabyś, to mogę zaprowadzić cię do naszej rodowej biblioteki. Tam z pewnością coś odnajdziesz.
– Jeśli to nie byłoby problemem.
Na jej twarzy pojawił się rumieniec, lecz starała się go zakryć długimi puklami włosów. Sasuke opierając rękę na boku, w dalszym ciągu przyglądał się kobiecie. Nie widział dlaczego, ale chęć przebywania z nią, stawała się coraz silniejsza. Nie potrafił określić, czy po prostu czuł wdzięczność za uratowanie Sarutobiego, czy imponowała mu jej postawa i zaangażowanie. Zdecydowanie była piękną kobietą, jednak on nigdy nie zwracał na to uwagę. Był żołnierzem, strażnikiem zachodniej bramy i od dziecka nauczony został dyscypliny. Nie zwracał uwagę na wszystkie panienki, które od zawsze go otaczały. Dworska etykieta nie stanowiła wyjątku.
Jego brat był wybitnym dowódczą ANBU Wioski Ukrytej w Liściach, a ojciec na każdym kroku podkreślał, że życzyłby sobie także takiej postawy ze strony młodszego syna. Pomimo częstych uczt wyprawionych na klanowym dworze, wiedział, że najważniejszym celem w życiu jest obrona Kraju Ognia i honoru rodu Uchiha. To było nałożone przez ojca na niego dziedzictwo, które musiał w przyszłości wypełnić.
Gdy pierwszy raz ujrzał przybyszów na polnej drodze, nie zwrócił na nią swej uwagi. Myśl o szpiegach Madary powodowała podejrzliwość i musiał być czujny. Całą swoją atencje skierował na użytkowniczkę byaugana, pomijając medyczną kunoichi. Zdziwił się, patrolując zachodnią bramę, widząc jej drobne ciało, pochylające się nad ziołami w szklarni, lub gdy ze starą, niewielką książką w kruchych palcach, kiedy czytała na jednej z ogrodowych ławek. Coraz bardziej był zainteresowany jej osobą. 
Pamiętał moment wieczerzy. Kilka godzin wcześniej ojciec wysłał go na zachód, by w porcie spotkał się z Naruto i sprowadził go do dworu. W momencie wyjścia ze stajni zauważył ją, w beżowej kotarze, a kierując się w stronę przystani, podsłuchał kłótnie z Nejim. Uśmiechnął się pod nosem, widząc jej zdeterminowaną postawę i zdał sobie sprawę, że ta kobieta przeczy kanonom przyjętym na tym świecie.
Kobieta powinna być spokojna i pokorna, nie wdawać się w dyskusje z mężczyzną. Musi być uczynna, skromna, a przede wszystkim znać swoje miejsce. Ona taka zdecydowanie nie była.
Otwierając wrota mniejszej sali balowej, nie zdawał sobie sprawy, że cokolwiek może go jeszcze zaskoczyć. Jak bardzo się pomylił? Siadając naprzeciw kobiety, zrozumiał – była wyjątkowa. Jej porcelanowa cera kontrastowała z czerwonym materiałem sukni. W zielonych oczach tańczyły iskierki szczęścia, a kiedy Neji Hyuga zaczął z nią rozmawiać, Sasuke poczuł swojego rodzaju zazdrość.
Zaśmiał się pod nosem, jak pomyślał o konsekwencjach, które mogły się wydarzyć, gdyby wypił o jeden kielich wina więcej. Pomimo prowadzonej rozmowy z ojcem, a nawet zabawianiu przez kilka dam z rodu Uchiha, nie odwracał od niej wzroku. Bo wyglądała zjawiskowo.
– Nie, myślę, że powinno być tam wszystko, co będzie potrzebne – wyszeptał, ruszając przecząco głową.
– Dziękuję.
Ostatni raz jej rękę spowiła zielona chakra, a następnie położyła ją na wciąż widocznej ranie w okolicach brzucha. Konohamaru zacisnął zęby, mimo bólu, który starał się to dzielnie znosić. Sakura otarła wolną dłonią pot z czoła, a gdy skończyła leczenie, przykryła chłopca kołdrą.
– Na dzisiaj to koniec. Staraj się odpoczywać i nie wstawaj za często z łoża.
– Jasne – odpowiedział jej Sautobi i opadł z powrotem na poduszkę. – Dziękuję Sakura-chan.
Uśmiechnęła się do niego życzliwie, zabierając misę z zimną już wodą. Uchiha wciąż przyglądał jej się badawczo, jednak nie protestował, gdy przeszła obok. Otworzył przed nią drzwi izby i kroczył obok, aż dotarli do jednej z łazienek. Wylała wodę do kratki kanalizacyjnej, a potem przepłukała twarz w letniej wodzie, wydobytej wcześniej ze studni.
– Długo jesteś medykiem? – zapytał niespodziewanie.
– Zaczynałam naukę u Pani Tsunade kiedy skończyłam piętnaście lat.
– Tsunade Senju?
– Dokładnie ta – wytarła mokrą dłoń w tunikę i założyła różowe pasmo za ucho. – Jest bardzo wymagająca, ale posiada potężny zakres wiedzy i doświadczenia.
– Przez większość społeczeństwa uważana jest za medyka wszech czasów i bardzo dobrego specjalistę.
– Sporo wiesz.
– Jestem strażnikiem, ludzie dużo gadają, a mało chcą słuchać. Jednak zawsze czegoś się dowiem.
Słoneczne promienie poraziło ich oczy, kiedy wyszli z lochów na dziedziniec. Skierowali się w stronę południowej bramy, a Sasuke otworzył jedne z wielkich dębowych drzwi.
– Panie przodem.
Wyszli po schodach, w dalszym ciągu rozmawiając. Nie przeszkadzały mu wścibskie spojrzenia służek, w przeciwieństwie do Haruno, która najlepiej zapadłaby się pod ziemię. Słysząc ich szepty, myślała, że zostanie żywcem zlinczowana. Fakt, strażnik był przystojny i na pewno cieszył się powodzeniem u kobiet, dlatego jeszcze bardziej zawstydzona, kroczyła obok niego.
– Właściwie, to niech panicz mi wybaczy ale ile ma lat?
– Czyżbym wyglądał aż tak staro?
– Nie śmiałabym tak myśleć. - przygryzła nerwowo wargę. – Opowiadasz historie, jakbyś co najmniej kilkanaście lat doświadczenia już miał, a twój wygląd zewnętrzny wcale o tym nie świadczy.
– Uznam to za komplement – przystanął i uśmiechnął się buńczucznie, wciąż nie spuszczając kobiety z oczu. - Dziewiętnaście wiosen w lipcu mi minie. Za to panienka zgaduję, mniej na swoim koncie posiada?
– Nie powinien panicz obstawiać zakładów – zaśmiała się, – Niedawno dane było mi skończyć dziewiętnaście.
– A ja nie mam dla panienki nawet żadnego prezentu.
– Uznajmy dostęp do zbiorów za najlepszy z możliwych.
Zaśmiali się raz jeszcze, aż dotarli do bogato zdobionych, kasztanowych drzwi. Sasuke wziął ze swojej przepaski jeden, niewielki kunai i rozciął sobie kawałek opuszka, następnie przyłożył je do zamka. Niewielka stróżka krwi dotarła do otworu, a drzwi rozstąpiły się, ukazując wnętrze wielkiej biblioteki. Pomieszczenie na pewno liczyło kilkaset regałów, nie wspominając kilkutysięczny publikacji, zwoji i ksiąg.
– Możesz korzystać do woli.
– Tu jest obłędnie.
Podążyła za strażnikiem w głąb biblioteki. Marmurowymi schodami dotarli na kolejne piętro i za siódmym regałem Sasuke wskazał jej odpowiedni dział.
– Powinnaś wszystko tutaj znaleźć. Zostawię cię samą, lepiej byś się skupiła.
– Tak, powinnam wziąć się do pracy.
– Gdybyś kogoś potrzebowała to przyślę jednego ze sług.
– Postaram się nie fatygować nikogo.
Uchiha odwrócił się od kobiety, a ta drobną dłonią zaczęła snuć między tomami. Nim dotarł do schodków, jeszcze raz na nią spojrzał.
– Dziękuję za wszystko.
Posłała mu jeden z najwspanialszych uśmiechów jakie widział w życiu, a następnie zszedł ze schodów i skierował się w stronę stajni. Zgodnie z zaleceniami ojca miał zmienić patrol na zachodzie.







K: Wiem, że głównym paringiem jest NaruHina, lecz w tej historii będą jeszcze inne miłosne wątki. Miłość, zdrada, przebaczenie, wierność, odwaga - mam nadzieję, że nie zlinczujecie mnie za to. Rozdział wyjątkowo dodany w środę - najprawdopodobniej piątek i cały weekend spędzę z dala od komputera, internetu i blogspota. 

7 komentarzy:

  1. Korytarze pełbe obrazów Uchihów... i te czerwone oczy. No wampiry jak nic.
    Sakura przydała się Sasuke, bardzo fajnie.
    Super, że zastosowałaś moje rady. Od razu lepiej się czyta.

    Miłość, zdrada, przebaczenie, wierność, odwaga - nie mogę się doczekać.
    Fajnie mi się czytało fragment SasuSaku, chociaż ja osobiście nie przepadam za nimi, to tu wyszło fajnie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się pokazać, że ród Uchiha jest dumny ze swojego kekkei genkai. Ale fakt, prawie jak wampiry :D

      Dziękuję za opinię :-)

      Usuń
  2. Czekaj, czekaj... Miłość, zdrada itd? Ja się piszę xD
    Coś czuje, że Sasuke będzie wykorzystywał ich "małą" tajemnice, ale robi się ciekawie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sasuke, jak to Sasuke – z nim nigdy nic nie wiadomo :x

      Usuń
    2. Z Sasuke wiadomo tylko jedno... Że będą kłopoty xD

      Usuń
  3. Nie sądziłam, że Sasuke może tak zainteresować się naszą Sakurą, ale w sumie wyszło to na lepsze c: Szkoda, że Konohamaru nie jest bardziej zainteresowany Sakurą... W sumie chciałabym kiedyś zobaczyć ten pairing xD Czekam na Naruto i Hinatę! Życzę ci dużo weny, a jak nie masz to spróbuję jakoś pomóc! :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może i ich przez moment połączę? Chociaż już mam przygotowaną osobę dla Sarutobiego, to i tak szykuję tu tasiemiec. Wszystko jest możliwe :D

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥